|
A co na to zwolennicy testu IgG?
No dobra, może to był tylko pech i laboratorium po prostu schrzaniło testy…? Przyjrzyjmy się temu, co mają do powiedzenia zwolennicy testu IgG. W wywiadach często powołują się na badania, potwierdzające słuszność testu IgG, ale rzadko kiedy podają też źródła tych badań (jak mi ktoś podeśle, chętnie poczytam).
A jak już coś cytują to przede wszystkim jedno badanie, które zostało przeprowadzone na 150 pacjentach z nadwrażliwym jelitem. (5) Badani zostali podzieleni na dwie grupy:
Pierwsza grupa otrzymała zalecenia dietetyczne opierające się na wynikach ich testu IgG, to znaczy mieli nie jeść dokładnie tych pokarmów, przy których test wykazał silne reakcje. Druga grupa (kontrolna), także dostała zalecenia co do jadłospisu, jednak zostały one ustalone „przypadkowo“, wyników testu IgG nie brano pod uwagę. To znaczy, te osoby miały wykluczyć te produkty spożywcze, które zostały wybrane losowo, porady dietetyczne były więc zmyślone.
Wynik: Grupa, która unikała „właściwych“ pokarmów, czuła się znacznie lepiej od grupy kontrolnej, która wyeliminowała z jadłospisu przypadkowe produkty spożywcze. Znaczną poprawę samopoczucia przypisano sensowności testu IgG.
Brzmi super, ale jest jeden haczyk:
W grupie eksperymentalnej, tej z „właściwymi” zaleceniami dietetycznymi, prawie 90% osób musiało zrezygnować z drożdży, natomiast w grupie kontrolnej, dla której dieta został sfingowana, żadna z testowanych osób nie musiała ich wykluczyć. Nieco dziwne, biorąc pod uwagę negatywny wpływ spożycia drożdży na uszkodzoną ścianę jelita oraz fakt, że poprzez wykluczenie drożdży (bądź też ekstraktu drożdżowego) najczęściej eliminuje się tradycyjny chleb i wypieki (a przez to również sporo glutenu) jak również wiele gotowych produktów spożywczych.
Dodatkowo w grupie, gdzie zastosowano prawdziwą dietę, połowa testowanych osób musiała wykluczyć pszenicę a prawie 90% mleko – w grupie kontrolnej, stosującej dietę przypadkową, pszenica była zakazana tylko dla 8% a mleko dla nieco ponad 1% badanych. Okazuje się więc, że w grupie kontrolnej stosującej oszukaną dietę dopuszczono spożycie prawie wszystkich „złoczyńców jelitowych”. Nic więc dziwnego, że różnica w objawach była tak duża. W tym kontekście nie można mówić o przypadkowej diecie. Jeśli dieta zostałaby dobrana rzeczywiście losowo, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, znacznie więcej osób musiałoby zrezygnować z drożdży, pszenicy i mleka. Ale to zmniejszyłoby oczywiście spektakularny wynik „skuteczności” testu IgG.
W przypadku większości osób poddających się badaniom IgG, na liście niedozwolonych produktów znajdują się: cukier, drożdże, pszenica oraz mleko (logiczne, bo to właśnie one obciążają naszą florę jelitową). Jeśli wykreślimy je z naszego jadłospisu, eliminujemy po prostu wiele gotowych produktów spożywczych zawierających różne dodatki oraz środki konserwujące. Niezbyt często można wtedy wyskoczyć coś zjeść i prawdopodobnie częściej gotujemy samodzielnie. Już tylko dzięki temu eliminujemy te pokarmy, które sieją w jelitach największy rozgardiasz. Pozostaje pytanie, w jakim stopniu istotne są jeszcze inne produkty znajdujące się na liście produktów „zakazanych”, począwszy od awokado poprzez morele aż do cukinii. Rzeczywistym problemem tego testu są liczne reakcje krzyżowe, co oznacza, że do rubryki „wykluczyć” często trafia wiele produktów, które w ogóle nie powinny się tam znaleźć.
Czy test IgG jest naprawdę potrzebny?
W przypadku większości osób poddających się badaniom IgG, na liście niedozwolonych produktów znajdują się: cukier, drożdże, pszenica oraz mleko (logiczne, bo to właśnie one obciążają naszą florę jelitową). Jeśli wykreślimy je z naszego jadłospisu, eliminujemy po prostu wiele gotowych produktów spożywczych zawierających różne dodatki oraz środki konserwujące. Niezbyt często można wtedy wyskoczyć coś zjeść i prawdopodobnie częściej gotujemy samodzielnie. Już tylko dzięki temu eliminujemy te pokarmy, które sieją w jelitach największy rozgardiasz. Pozostaje pytanie, w jakim stopniu istotne są jeszcze inne produkty znajdujące się na liście produktów „zakazanych”, począwszy od awokado poprzez morele aż do cukinii. Rzeczywistym problemem tego testu są liczne reakcje krzyżowe, co oznacza, że do rubryki „wykluczyć” często trafia wiele produktów, które w ogóle nie powinny się tam znaleźć.
Nieszczelne jelito – leaky gut syndrome
Tak czy owak, punktem wyjściowym w przypadku nadwrażliwości jest przepuszczalność błony śluzowej jelita (“leaky gut syndrome” czyli ”syndrom przeciekającego jelita”). Substancje odżywcze przedostają się przez nieszczelne miejsca do tych części ciała, w których nie powinny się w ogóle znaleźć. Jeśli pozostałyby grzecznie w jelitach, nie byłyby problematyczne. Jeśli więc błona śluzowa jelita staje się przepuszczalna wskutek wieloletniego złego odżywiania się, bądź przyjmowania lekarstw (przede wszystkim antybiotyków) jak również innych substancji toksycznych, test IgG wykaże bardzo długą listę zakazanych artykułów spożywczych. W przypadku dysfunkcji jelitowych i tak nic nie jest trawione prawidłowo.
Istotnym jest nie podrażniać dodatkowo ściany jelita, która i tak jest już uszkodzona, jednakże cały czas należy brać pod uwagę sens stosowania diety a więc stosunek „ceny wyrzeczeń” do skuteczności tego rodzaju ograniczeń. Zaburzona bariera jelitowa może mieć bowiem wiele przyczyn. Stosowanie diety jest sensowne tylko wtedy, kiedy poznało się przyczynę – wtedy jelito oczywiście szybciej wraca „do normy” niż w sytuacji, kiedy w dalszym ciągu przyjmowalibyśmy pokarmy, które je obciążają.
Aby osiągnąć znaczną poprawę zdrowia wystarczy być może zaniechać spożycia tylko niektórych pokarmów z tej długiej listy zakazanych pokarmów. W przypadku przepuszczalnej ściany jelita, gluten (na przykład z pszenicy) i kazeina (z produktów mlecznych) zawsze sprawiają problemy, ponieważ łatwo przez nią przenikają. Ponadto należy ostrożnie delektować się również cukrem, alkoholem oraz drożdżami, ponieważ przyczyniają się one do namnażania niekorzystnych bakterii jelitowych jak i również grzybów. Nie wszystkie substancje mają ten sam wpływ na barierę jelitową, wspomniana fasola szparagowa w porównaniu z cukrem lub glutenem prawdopodobnie jest całkowicie niewinna.
Może lepiej zbadać przepuszczalność jelit?
Z uwagi na wiele zakazów test IgG wywołuje w wielu przypadkach o wiele więcej stresu niż to konieczne. Zresztą nie bez powodu w tym teście silne reakcje wywołują przeważnie zboża, produkty mleczne, drożdze i cukier, są to w końcu obok alkoholu i antybiotyków te substancje, które najbardziej przeszkadzają florze bakteryjnej jelit. Pytanie tylko, czy naprawdę jest tu potrzebny test IgG, aby przez jakiś czas unikać tych produktów. Uwzględniając „logikę” jelit, niekoniecznie dowiemy się przez test IgG czegoś nowego (choć niektórzy rzeczywiście dopiero wtedy mogą się zdobyć na zdrowszą dietę, jeżeli zapłacą za jakiś test).
Jeśli chcesz wiedzieć, czy Twoje dziecko może doznać szoku anafilaktycznego po zjedzeniu kawałka pizzy (czy też nie), należy postawić jednak na inne metody testowania.
A jeśli podejrzewasz nadwrażliwość, nim sięgniesz po dość drogi test IgG, może lepiej przetestować przepuszczalność błony jelitowej (intestinal permeability assessment) bądź zbadać poziom zonuliny we krwi lub w stolcu. W przypadku potwierdzonego nieszczelnego jelita, trzeba będzie wykluczyć przede wszystkim te substancje, które najbardziej „krzywdzą” śluzówkę aż jelito znów się zregeneruje – a wtedy „przy okazji” rozwiąże się wiele problemów zdrowotnych. |